Współczesna Warszawa obfituje w wszelkiego rodzaju cukiernie i kawiarnie serwujące przepyszne i zazwyczaj bardzo słodkie desery. A wybór jest tak ogromny, że niemalże każdy dorosły, wchodząc do cukierni wabiącej niezwykłymi zapachami, czuje się jak dziecko i pozostaje bezradny wobec wyboru idealnego deseru. Aby sprawdzić, co się dzisiaj na słodko jada w Warszawie, wystarczy tak naprawdę wejść do cukierni. Natomiast dużo ciekawsze jest poznanie słodkich gustów warszawiaków czasów dawnych.
Dawniej też ochoczo zajadano się słodkościami, bo to smaki ponadczasowe, niezmiennie poprawiają humor i pomagają pokonać nawet największy problem. Ale gdzie wybierano się na te słodkie przysmaki? Czy również były one tak gęsto rozsiane po Warszawie jak dziś?
Słodka podróż w czasie
Pierwsza kawiarnia warszawska powstała prawdopodobnie w 1724 roku, założycielem miał być niejaki Lessel. Włoch od samego początku związany była z Ogrodem Saskim. Pracownikiem w jego cukierni przez jakiś czas był Jacek Szymański, później natomiast otworzyć on własną ? zdobyła całkiem duże powodzenie, bo właściciela stawia się wśród najpopularniejszych warszawskich cukierników. Szybką i dużą popularność musiał zdobyć też przybytek Szwajcara Loursa. Cukiernia otwarta w 1821 roku należała do tych bardziej ekskluzywnych lokali w mieście, mieściła się na rogu Miodowej i Kapitulnej.
Po upadku powstania listopadowego wyemigrowało wielu cudzoziemców i kawiarnie zaczęli otwierać Polacy. Początek XX w. to renesans rozwoju cukiernictwa, zaczęły pojawiać się miejsca bardzo ekskluzywne, niczym nie odbiegające od standardów ówczesnej Europy. Były to miejsca na tyle przytulne, że zaczęły spełniać dodatkową funkcję, mianowicie salonu towarzyskiego, w Warszawie warto wspomnieć o: Lours, Ziemiańska, Blikle, Pod Pikadorem czy Pod Filarami. Cukiernie takie słynęły również z wymyślnych ciastek ? wyjaśniają specjaliści z Cukierni Camargo.
Po II wojnie światowej sztuka cukiernicza znacznie podupadła. Lokale, które przetrwały wojnę upaństwowiono lub po prostu zamknięto. Te, które pozostały nie były raczej chwalebne, podawano tam szpetne i często niesmaczne deser, bo z powodów trudności w zdobywaniu produktów, zastępowano je tańszymi i mało smacznymi podróbkami. Co wcale nie oznacza, że były to chude lata dla polskiego cukiernictwa, bo powstała w PRL słynna wuzetka do dziś cieszy się ogromną popularnością i jest jednym z ulubionych deserów Polaków.
Współcześnie zawód cukiernika na nowo zdobywa ogromny prestiż. Często wyroby cukiernicze przypominają prawdziwe dzieła sztuki, choć sami cukiernicy nie kreują się na celebrytów, jak chociażby kucharze. Nowoczesne odsłony klasycznych wypieków proponuje coraz więcej cukierni. Choć ogromną sympatię wzbudziły już obce słodkości, jak chociażby: brownies, muffiny, creme brulee czy fondanty, to nadal jesteśmy przywiązani do tradycyjnych wypieków. W cukierniach wciąż królują serniki w różnych odsłonach oraz nieśmiertelne szarlotki. Równie ogromną popularnością cieszą się makowce, babki, świąteczne mazurki, karnawałowe pączki i faworki.
O tym, że Warszawa jest miastem słodkości świadczy też toponimia: jedna z większych i ważniejszych ulic w okolicach Starego Miasta, Miodowa, wzięła swoją nazwę od toruńskich piekarzy, którzy w XVI wieku osiedlili się tam i produkowali pierniki. Ulica nosiła wówczas nazwę Przeczna, ale z racji tego, że wytwórców pierników nazywano kiedyś miodownikami, więc ulica naturalnie stała się Miodowniczą, a z czasem ? Miodową.